Warunkiem wstępnym do realizowania olbrzymich zadań, jakie się tu nastręczają, jest całkowita niezależność rządu od władz okupacyjnych. [...] Tymczasowy mandat, który piastujemy, nie upoważnia nas oczywiście do podejmowania szerokich reform społecznych, jednak rząd czuje się uprawniony do prac przygotowawczych w kierunku reformy agrarnej oraz dotyczących bytu i rozwoju warstw pracujących. Przewodnią myślą projektów prawodawczych będzie dążność do naprawy zaniedbań, jakie ciążą na naszym życiu społecznym, przez wiek z górą ujarzmionym i zależnym od obcych interesów.
9 października
Janusz Pajewski, Odbudowa państwa polskiego, Warszawa 1981.
W listopadzie wypadki polityczne zaczęły rozwijać się z zawrotną szybkością. Powołany przez Radę Regencyjną rząd Świeżyńskiego doszedł do porozumienia z ludowcami i socjalistami w sprawie utworzenia „rządu narodowego, w większości swej z przedstawicieli ludu pracującego złożonego”, i 3 listopada wydał odezwę zapowiadającą, że nowy rząd obejmie władzę niepodzielną do czasu zwołania sejmu ustawodawczego. W odpowiedzi na tę odezwę Rada Regencyjna dała dymisję wszystkim ministrom i natychmiast zawiesiła ich w urzędowaniu. Na ulicy Berga, obecnie Traugutta, spotkałem Zygmunta Chrzanowskiego, który w gabinecie Świeżyńskiego był ministrem spraw wewnętrznych. Na pytanie moje, czemu tak spieszy, odpowiedział wesoło: „Idę na Radę Ministrów po rozkaz aresztowania Rady Regencyjnej”. Niestety spotkał go zawód: Świeżyński okazał się słabym człowiekiem i kontrasygnował pisma dymisyjne Rady Regencyjnej, a większości ministrów zabrakło odwagi uczynić krok stanowczy.
Warszawa, 3 listopada
Stanisław Wojciechowski, Moje wspomnienia, t. 1, Lwów–Warszawa 1938.
Około 20 października 1918 r., gdy rozpadła się monarchia austro-węgierska, a klęska armii niemieckiej na froncie zachodnim pozwalała przypuszczać, iż najbliższy czas przyniesie zasadnicze zmiany polityczne kraju, ówczesny rząd (czysto endecki) Świeżyńskiego postanowił usunąć od władzy Radę Regencyjną, by zapewne tym sposobem odciąć się samemu od stempla współpracujących z Niemcami. Zamach polegał na tym, że dokonano zmian w rządzie — bez naszej wiedzy — które to zmiany miały jakoby nadać rządowi Świeżyńskiego szerszego jakoby tła politycznego. Sam Świeżyński przybył nam to oświadczyć. Przyjęliśmy to oświadczenie z wielkim oburzeniem, jako akt nielojalny wobec Rady Regencyjnej.
Po wyjściu Świeżyńskiego Rada Regencyjna postanowiła udzielić dymisji rządowi. Z aktem dymisji wysłałem do Świeżyńskiego mego adiutanta Rostworowskiego (dziś płk w st. sp.) Obecny na posiedzeniu ks. Janusz Radziwiłł doradził jeszcze, by zażądać od Świeżyńskiego kontrasygnacji tego aktu. Byłem głęboko przekonany, że będzie to bezowocne — ale żądać zawsze można. I niech pan sobie wyobrazi, że Świeżyński podpisał! Wobec czego zamach został w sposób najzupełniej legalny zlikwidowany. Tylko trzech ministrów nie chciało ustąpić. Głąbiński (sprawy zagraniczne) i Chrzanowski (wewnętrzne) powiedzieli, iż będą dalej urzędować. Wobec czego ustawiliśmy przed tymi ministerstwami żandarmów, którzy tych ministrów do ich gmachów nie dopuścili.
Warszawa, 3 listopada
Rozmowa z ks. Z. Lubomirskim, „Bunt Młodych" nr 11, z 25 czerwca 1936.